Celem pracy dyplomowej było przygotowanie zestawu kilkunastu zdjęć, będących zakończeniem rocznej nauki w Akademii Foto Oko w Gdańsku. Zostały one opracowane pod kątem wystawy fotograficznej.
GENEZA
Temat pracy dyplomowej zrodził się podczas warsztatów pt. „Myślenie Fotograficzne” na krakowskim Kazimierzu, odbywających się w ramach trasy warsztatowej po Polsce pod nazwą Intensive Workshop Tour 2015.
OPIS
Cykl ”Podwórka” to historia inspirowana starymi, zniszczonymi i opuszczonymi podwórkami.
Aby wzmocnić siłę przekazu pojedynczych zdjęć, zostały one zestawione parami, które oprócz głównej tematyki jaką są podwórka łączą inne wspólne cechy tj., prostota kompozycji, porządek, plastyczność światła, kontrast, czy brak aranżacji.
Historia posiada swój początek i koniec. Rozpoczyna się tajemniczo, a jednocześnie ma zaprosić widza do środka, na podwórko.
Są tu zarówno plany ogólne jak i szczegółowe. Ukazują to co cechuje dziś podwórka, a mianowicie pustkę. Podwórka, niegdyś tętniące życiem, pełne bawiących się dzieci, dziś to miejsca zniszczone, opuszczone, niebezpieczne, zamieszkiwane głównie przez samotne i starsze osoby, które łączy z nimi silna więź.
Zdjęcia w czarno-bieli oddają klimat mrocznych podwórek, ale również przenoszą widza w bajkowy świat. Przedstawiają głównie martwą naturę, ale zaskoczeniem jest tu pojawienie się na końcu historii jedynego bohatera. Pan opuszczający sklep jest symbolem samotności, którą podświadomie wyczuwa sie oglądając całą historię.
Niektórzy o tych zdjęciach mówią, że „pachną” one surrealizmem. Ja myślę, że jest to realistyczna opowieść o naszym surrealistycznym świecie.
Mam nadzieję, że zdjęcia pobudzą do refleksji, pozwolą dostrzec niepowtarzalny urok krakowskiego Kazimierza, czy bielskiej Starówki, przenieść się w bajkowy świat Cieszyna, czy poczuć specyficzny „klimacik” ulic Ząbkowskiej i Brzeskiej na warszawskiej Pradze, a może nawet ich specyficzny zapach.
Wojciech Ulman
W fotografii temat dokumentowania architektury i przestrzeni miejskiej istniał od zawsze. Poczynając od klasyków takich jak Eugene Atget, poprzez bardziej współczesnych jak
William Eggleston czy Stephen Shore, aż do najbliższych nam, bo rodzimych, jak na przykład Bogdan Konopka. Tego typu obrazowaniem zajął się także Bogdan Jaremczak w swojej
pracy dyplomowej. W stylu wykonanych zdjęć można się nawet doszukać cech wspólnych z wymienionymi klasykami, choć zastosowane zostały one, można powiedzieć nawet w sensie
dosłownym, w odniesieniu do naszego polskiego podwórka. Mamy więc skromne skrawki rzeczywistości, odrapane mury, ślady czasu odnajdywane w różnych detalach, witryny kawiarenek,
uliczne sytuacje. Wszystko to naznaczone ludzką egzystencją, choć sama postać człowieka nie pojawia się zbyt często, mamy z nią do czynienia dopiero na ostatnim zdjęciu z serii.
Siedem zestawionych ze sobą par czarno-białych obrazów tworzy historię pewnego miejsca. Stanowi dowód dokumentalny. Prawdopodobnie gdyby praca ta nie powstała, większość z nas
nie miałaby pojęcia o istnieniu tych miejskich zakamarków. Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że przedstawione tu detale i przestrzenie podobne są do wielu innych
jednak sam fakt wyboru tych właśnie, ujęcie ich w odpowiednich kadrach i zestawienie ze sobą, tworzy razem coś wyjątkowego. Autor zwraca nam uwagę na związki, które występują
pomiędzy przedmiotami, sugeruje treści i hasła, które korespondują z określonymi sytuacjami. Zestawienia te nie są więc przypadkowe.
Projekt otwierają dwa obrazy kojarzące się
z zamknięciem dostępu, odcięciem od świata, przedstawiające łańcuch i kłódkę przy bramie. Przekraczamy jednak te bariery by znaleźć się w przestrzeni starego, zapomnianego
podwórza. Na pierwszy rzut oka dostrzec można, że rządzą tu nieco odrębne prawa. Plątanina kabli, z których część pewnie poprowadzona została na dziko. Tabliczka z zakazem
gry w piłkę, a gdzieś niedaleko, trochę na przekór, na murze namalowany symbolicznie kształt bramki. Tuż obok ławki, zbite z drewnianych palet i prowizoryczna piaskownica.
Jak widać ludzie sobie tu jakoś radzą. Kolejna para zdjęć i kolejne powiązania. Tym razem pod wejściami do schowków lub piwniczek pozostawiony stary rower, wózek, a nawet
balkonik, który ułatwia poruszanie się starszym ludziom. Żeby było śmieszniej, na balkoniku tym dostrzegamy całkiem dużą butlę, służącą pewnie do produkcji wina domowej
roboty. Kontynuując nasz spacer natrafiamy na oryginalną kawiarenkę, w jej witrynie widzimy zaparkowany samochód Fiat 126p – symbol minionej epoki. Na zdjęciu obok wehikuł już z naszych czasów ale w towarzystwie dwóch nieużywanych, żeliwnych trzepaków, zakrywanych powoli przez
rosnącą dziko roślinność. Dalej jeszcze więcej dziwnych detali, dwie cegły naznaczone jakimiś wypalonymi dziurami i dwa plastikowe krzesełka, czarne i białe. Przyglądamy się
dawno nie odświeżanym ścianom, które pokryte bohomazami, rysami i dziurami, stanowią zapis historyczny, ale i abstrakcyjny jednocześnie. Powstał w ten sposób kolaż
różnych znaczeń, który mimo tabliczki „dziękujemy za zamykanie drzwi” otwarty jest na kolejne interwencje. Serię fotograficznych obrazów kończą dwa przykłady nieco
szerszego planu. Na pierwszym z nich zarejestrowana próba rewitalizacji. Bajkowe postacie namalowane na ścianie, które zapewne miały urozmaicać i rozweselić to miejsce,
jednak poprzez charakter fotografii czarno-białej, wydają się szare i melancholijne jak pozostała część okolicy. I tylko skutery, tak na pierwszym jak i na drugim zdjęciu
sugerują ucieczkę w przyszłość.
Dzięki fotografiom Bogdana Jaremczaka mamy szansę zbadania tej specyficznej przestrzeni nie ruszając się z miejsca. Oglądamy świat oczami
autora. Zwracamy uwagę na te same szczegóły, na które on zwracał uwagę podczas wykonywania zdjęć. Wychwytujemy charakterystyczną geometrię wiekowej architektury.
Badamy ciekawą fakturę materii nadszarpniętej zębem czasu. Kadry jasno określają na co mamy patrzeć, a każdy element kompozycji posiada swoje własne miejsce.
Mimo skromnej, wręcz surowej stylistyki, w prezentowanych fotografiach da się wyczuć piękno szarej codzienności i to chyba stanowi największą wartość pracy.
Tego typu fotografia dokumentalna stanowi nawet większą wartość po latach. Mamy bowiem wtedy wgląd do archiwum, z którego czerpać możemy wiedzę i inspirację.
Jak widać nie trzeba tu wiele. Wystarczy dobra spostrzegawczość, umiejętność wyławiania właściwych detali i podstawowe zaplecze techniczne, a efekty mogą okazać
się zaskakujące. I tak jak w przypadku twórczości wspomnianego już na początku Eugene Atget’a, nie sposób jest określić jak na takie zdjęcia będą patrzeć przyszłe pokolenia.
Ten francuski klasyk fotografii nie spodziewał się pewnie tak wielkiej sławy, wykonywał on po prostu rzetelnie swoją pracę. Dyplom Bogdana Jaremczaka to również dobrze wykonane
zadanie.