Obrona pracy dyplomowej podczas dnia otwartego Akademii Foto Oko
26 listopada 2014
O autorze
Jan Florczyk
W latach młodzieńczych musnąłem trochę fotografii łącznie z obróbką zdjęć w samodzielnie przygotowanej ciemni. Później doszedłem do wniosku, że ciekawszą formą rejestrowania rzeczywistości będzie film. Były to krótkie formy zapisu rodzinnych uroczystości oraz scenki zabaw dzieci na taśmie 8 a później super 8 mm. Dalej życie potoczyło się bardzo szybko, a praca zawodowa ostudziła moje hobby.
Przeżyłem już ponad 23000 dni i tak prawdę mówiąc to okres intensywnej pracy zawodowej dobiega końca. W tym miejscu uważam, że do nadchodzącej jesieni życia należy się jak najlepiej przygotować. Stąd też po przeanalizowaniu mnóstwa form nauki, jakie prezentuje internet, postawiłem na Akademię Foto Oko i nie zawiodłem się.
Przez ten rok nauki wiele sobie przypomniałem z podstaw fotografii oraz wiele nauczyłem, korzystając z tych wszystkich kursów, które pozwoliły mi zupełnie inaczej spojrzeć na fotografię.
Mam nadzieję, że z chwilą przejścia na emeryturę będę mógł w pełni spełnić swoje młodzieńcze marzenia.
Opis autora
Temat: Kalendarz na rok 2015 Promotor: Szymon Zduńczyk Recenzent: Wojciech Ulman
Podczas rocznej nauki w Akademii Foto Oko wykonywałem mnóstwo zdjęć związanych z tokiem nauczania. Po pewnym czasie swoje sympatie ulokowałem w kierunku fotografii przyrody.
Do zdjęć starałem się przygotowywać jak najlepiej a z miesiąca na miesiąc oceniane były coraz wyżej z ciągłym zapytaniem „i co z tym dalej zrobić?”.
Dla mnie fotografia to przyjemność zapisywania piękna przyrody a w szczególności piękna kwiatów i roślin w obrazach.
Ponieważ któregoś dnia, podczas środowych webinarów, padła propozycja wykonania pracy dyplomowej pomyślałem zaraz o czymś praktycznym, a zarazem ukazującym naturalne piękno przyrody.
Po mojej propozycji stworzenia kalendarza oraz dyskusji nad jego formą z ciekawą sugestią Szymona Zduńczyka, powstała praca jak w załączeniu.
Każda strona miesiąca przedstawia fragment zdjęcia miniaturki uwypuklając formę, kolor i strukturę rośliny, w sposób dezorientujący oglądającego, a zarazem zwracający uwagę na jego niepowtarzalne piękno. Dla ciekawskich jest miniaturka ukazująca całą roślinę.
Mam nadzieję, że wśród tylu powstających rodzajów kalendarzy i mój znajdzie jakąś niszę, w której zostanie dostrzeżony.
Wywiad
Recenzja
Wojciech Ulman
Miałem przyjemność śledzić kolejne fazy rozwijającego się projektu fotograficznego Jana Florczyka, aż po udane sfinalizowanie pracy
w formie obrony dyplomowej. Poczynając od ładnych zdjęć przyrody, poprzez skupienie się na wybranych jej elementach, aż po autorską,
artystyczną kreację, zawartą w formie praktycznego kalendarza.
Jak sam autor wspomina, nie jest to pierwsza jego przygoda z fotografią. Wszystko zaczęło się już w latach młodzieńczych.
Kiedy królowały jeszcze klasyczne materiały analogowe, pozwalające na zajmowanie się obrazem i jego obróbką w bardzo subiektywny sposób.
Popularnym było wtedy tworzenie własnych ciemni fotograficznych i praca nad fotografiami w domowym zaciszu. Do takiego miejsca z
czasów młodości przyznaje się również nasz autor. Własny warsztat pracy można stworzyć i w teraźniejszości, jednak ciemnia i
materiały analogowe zamieniane są coraz częściej na program graficzny i pliki komputerowe. Cyfryzacja to tylko znak czasu.
Oznacza szybszą i wygodniejszą pracę. Zasady pozostają te same. Mamy obecnie nawet większą możliwość nadania naszym zdjęciom
nieprzeciętnego wyglądu. Poprzez ujęcie danego obrazu we właściwej formie, możemy podkreślić własny punkt widzenia.
Tak też się dzieje z fotografiami Jana Florczyka. Poprzez spojrzenie w subiektywny sposób, odpowiednie skadrowanie i uwypuklenie
pewnych cech, autor podzielił się z nami swoją własną wizją świata, a także sowimi emocjami. Jasne, że wiele osób może myśleć
i czuć podobnie. Ale nie każdy ma tę umiejętność, odwagę, a może pomysł na wyrażenie samego siebie. Bo co tak naprawdę chce
się ujawnić, co tak naprawdę pokazać?
Na zdjęciach Florczyka, na pierwszy rzut oka można dostrzec zestawiania kolorowych plam w przeróżnych konfiguracjach i niebanalne
kształty, które z czymś już nam się kojarzą. Dopiero przy dłuższej kontemplacji, a nieraz po podpowiedzi kryjącej się w dolnym rogu
kadru, gdzie mieści się obraz przed kadrowaniem, rozwiązujemy zagadkę. Znamy przecież tę roślinę, lecz zwykle patrzymy na nią z oddali.
Nieliczni są na tyle ciekawi by wniknąć w głąb natury. W zasłudze przypada to między innymi fotografom, takim jak Jan Florczyk,
który stara się podkreślić jej piękno i przekazać to innym. Skupić uwagę potencjalnego obserwatora na tym, a nie na innym aspekcie przyrody.
„Piękno tkwi w szczegółach” - to powiedzenie, na przykładzie omawianych tu zdjęć, jest aż nadto widoczne. Wyolbrzymione do niewyobrażalnych
rozmiarów liście, pąki i płatki kwiatów kreują przed nami abstrakcyjny świat, z którym na co dzień nie mamy bezpośrednio do czynienia.
Kontury rozmywają się, a poszczególne ziarenka rzeczywistości zamieniane są w cyfrowe piksele. Tak jak w sytuacji gdy zbyt blisko
zbliżamy się do powierzchni ekranu. Jest to więc zarówno podkreślenie niezwykłości natury, jak i zdemaskowanie samej cyfrowej struktury
obrazu, poprzez jego maksymalne powiększenie i wykadrowanie na etapie post produkcji. Po takich operacjach końcowy efekt okazuje się
bardzo malarski, wręcz impresjonistyczny. Nie możemy zapominać jednak, że mamy do czynienia tylko z odbiciem otaczającego nas świata,
namiastką piękna z jakim mamy do czynienia bezpośrednio w rzeczywistości.
Na myśl przychodzi również skojarzenie z piktorializmem, czyli zjawiskiem jakie występowało w fotografii na przełomie XIX i XX wieku.
Autorzy aspirowali wtedy do miana artystów, a ich dzieła poprzez podobieństwo do malarstwa impresjonistycznego, miały być uznane za
kolejną dziedzinę sztuki. Posługując się tak zwanymi technikami szlachetnymi, wpływali własnoręcznie na jakość obrazu. Często zmiękczając
kontury, wydobywając większe ziarno lub używając chropowatej powierzchni papierów do odbitek. Czy w przypadku prac Jana Florczyka mamy
więc do czynienia z nowoczesną odmianą piktorializmu? Jeśli tak, to myślę, że metoda ta została wykorzystana we właściwy sposób.
Krople deszczu spływające po powierzchni fioletowych płatków. Labirynty żyłek zdobiących wyschnięty liść. Zielone segmenty nakładające
się na siebie jak łuski. Rozstrzelone pąki, podobne do gwiazd. Na pozór zwykłe rośliny, przeobrażają się tutaj w fantastyczne kombinacje
wzorów, faktur i kolorów. Florczyk wybrał bardzo estetyczne ujęcia. Nie można odmówić mu na pewno wrażliwości i dobrego oka. Co więcej,
te drobne cząstki przyrody, powiększone i zestawione ze sobą, składają się na zgrabny zestaw zamknięty w charakterze kalendarza. Każde
z dwunastu impresyjnych spostrzeżeń, może w ten sposób towarzyszy nam w ciągu całego miesiąca. Mamy więc dużo czasu by skupić się na
poszczególnych obrazach, podziwiać ich niezwykłość, a nie raz zapragnąć wyjść z domu by zobaczyć to wszystko na własne oczy.
O ile treść pracy dyplomowej Jana Florczyka wydawać by się mogła dość popularna, widzieliśmy już przecież nie jedną rejestrację
przejawów piękna natury, o tyle forma jaka została nadana tym fotografiom, wyróżnia je spośród innych w sposób odważny i intrygujący.
A co najważniejsze inspiruje do dalszych poszukiwań, w tym rzeczywistym jak i w cyfrowym świecie.
Zdjęcia
Wielu z Was zastanawia się dlaczego zdjęcia wybrane do kalendarza są nieostre, z widocznymi pikselami. Dlaczego z takich zdjęć powstała praca dyplomowa? Autor podczas publicznej obrony online wyjaśniał po co zgegradował obraz. Jeśli jesteś zainteresowany niuansami zdjeć dyplomowych, to zapraszamy na kolejne obrony!